Rozdział II

Rok po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi



Gaara przemierzał już od dłuższego czasu swój gabinet. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca, ani się uspokoić. Raport od shinobi, którzy patrolowali granicę, wytrącił go z równowagi. Wciąż nie chciał w to uwierzyć. Czy dopuścił się zdrady? Teraz kiedy wszystko zmierzało ku lepszemu? W momencie, gdy Uzumaki tak bardzo w niego wierzył?
Nie pojmował tego. Co miałby na tym zyskać? Chciał wywołać na nowo chaos? Zniszczyć cienką nić zaufania, która łączyła Wioski? Zniszczyć wszystko o co tak wytrwale walczył podczas wojny Naruto?
- Może to nie on? - zapytał, zatrzymując się obok okna, przy którym stał od dłuższego czasu milczący Kankuro.
Starszy No Sabaku spojrzał na brata z litością. Był Kazekage do cholery, nie czas na jakieś mrzonki, czy sentymenty. Był głową Suny i jego zdaniem nie powinien się zastanawiać nad tym tak długo. Uchiha zaatakował ich granice. Naruszył zasady ustalone przez Kage zaraz po zakończeniu wojny!
- Nikt inny nie posiada Sharingana - prychnął nieco pogardliwie.
Nie cierpiał Sasuke, wiedział że prędzej, czy później wróci do starych nawyków. Był przesiąknięty złem, jak cały jego klan. To skaza, której nie mógł się pozbyć. Powinni zdusić to w zarodku, pozbyć się problemu jakim był Uchiha. Zagrażał pokojowi, zagrażał wszystkiemu na czym im tak zależało. Wywołanie kolejnej wojny byłoby kataklizmem. Nie stać ich na takie poświęcenie. Nawet dla Naruto dzięki, któremu żyli.
- Zdaje sobie z tego sprawę, jednak nie mogę w to uwierzyć, że byłby zdolny do czegoś takiego! Nie po tym wszystkim. Kankuro, Naruto w niego wierzy. Uważam, że najpierw powinniśmy skontaktować się z Kakashim - odparł wzdychając ciężko Gaara.
Przesunął dłonią po włosach znów zaczynając, nerwowo chodzić po gabinecie. Dlaczego akurat teraz Temari musiała być u Mizukage? Potrzebował jej rady, wsparcia. Odwiedzała inne Wioski zdecydowanie częściej niż on, czy ich brat. Zwłaszcza Konohę. W końcu to tam mieszkał mężczyzna, którego pokochała. Shikamaru, był kimś wyjątkowym, zważywszy na fakt, jak bardzo Temari się do niego przywiązała. Wcześniej sądził, że siostrze nie uda się znaleźć tej drugiej połówki. Kogoś, komu nie będzie przeszkadzał jej temperament, ani cięty język. Mylił się i ta myśl w jakiś sposób go uszczęśliwiała.
Teraz jednak musiał rozwiązać problem, który mógł zwiastować ogromne kłopoty. Musiał sam wyruszyć do Wioski Liścia. Porozmawiać z Hokage i Uzumakim. Tylko oni mogli mu wyjaśnić, co Uchiha mógł robić na granicy z Suną. Dlaczego użył na zwiadowcach Sharingana?
Powinieneś go zabić   
Myśl przeszyła jego umysł, przez co zamknął oczy i zacisnął palce u nasady nosa. Znów to słyszał. Podszepty świadomości, mroku, który w nim mieszkał. Wcześniej stłamszony obecnością demona, nie zdawał sobie sprawy z jego istniania. Teraz wiedział, że nie za wszystko odpowiedzialny był Shukaku. Był świadomy, że to on pociągał za sznurki z pomocą demona czyniąc zniszczenie. Zwłaszcza, gdy czuł się odrzucony, mrok w jego sercu narastał, łaknąc zemsty, którą Bijuu mu obiecywał. Dlatego ulegał jego podszeptom. Teraz jednak walczył sam ze sobą. Nie mógł ulec ciemności. Wiedział, że wkroczenie ponownie na tamtą ścieżkę byłoby bezpowrotne.
Jestem Kazekage
Odpowiadał za całą Wioskę, ludzie mu ufali. Pokładali w nim swoje nadzieję, przychodzili do niego dzieląc się zmartwieniami. Przestali patrzeć na niego jak na mordercę, nie straci tego. Nie pozwoli by jedna niewiadoma zniszczyła marzenie, o które walczył.
- Wyruszam do Konohy, muszę się dowiedzieć, czy to on. Jeśli tak, to muszę wiedzieć co nim kierowało. Zajmij się Wioską - powiedział w końcu
*
Blondynka wlała w siebie kolejną czarkę sake, ze znużeniem rozglądając się po barze widząc, że świeci dziś pustkami. Pozapalane kinkiety dające nie za wiele światła miały zapewnić klientom odrobinę anonimowości. Choć Tsunade nie dbała o to, czy ktoś teraz zobaczy. Skończyła na dziś swoją pracę i musiała odreagować.
Zignorowali jej słowa. Nie mogła ukryć przed samą sobą, że zabolało ją to bardziej niż by sądziła. Starała się udawać, iż w jakiś dziwny sposób ich rozumie, aczkolwiek nie potrafiła, potępiała ich decyzję.
Powinni się pozbyć tego dziecka jak najszybciej, nie patrząc na Uchihe. Kto wie, jakie zło siedzi w tym małym? Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zadawał się z Shikuroi!
- Do diabła! - warknęła cicho pod nosem napełniając po raz kolejny tego wieczoru czarkę.
Ujęła naczynie w dłoń i delikatnie przechylała je na boki wpatrując się w falującą ciecz. W swoisty sposób uspokajało ją to i pomagało pozbierać myśli. Wiedziała, jak to musi wyglądać. Była Hokage po raz kolejny upija się w samotności. Co sobą reprezentowała? Siebie. Była po prostu sobą. Kobietą doświadczoną przez życie i nie zamierzała udawać kogoś, kim nie była.
- Znów coś cię męczy. - Niespodziewanie przysiadł się do niej Kakashi, wyrywając ją z zamyślenia.
- Dziecko, powinniśmy się go pozbyć - westchnęła odkładając czarkę na stolik.
- Słyszałem o incydencie w prosektorium - mruknął zastanawiając się, czy usłyszał wszystko na temat chłopca.
- Przyszedłeś mnie pouczać o moralności? - zapytała chłodno i podniosła na niego wzrok.
Nie widziała w jego oczach nic co świadczyłoby właśnie o tym. Po ostrej wymianie zdań z Naruto, gdy wyszli już z sali sekcyjnej miała wrażenie, iż wszyscy traktują ją jak wroga.
- Dlaczego uważasz, że dziecko jest przeklęte? - Kakashi zignorował jej pytanie i oparł łokieć o blat, by następnie podeprzeć dłonią policzek.
Zwykle Tsunade podejmowała racjonalne i przemyślane decyzje więc nie potrafił zrozumieć, skąd ten pomysł. Nie słyszał też wcześniej, by zachowywała się tak dziwnie. Bała się, kogoś lub czegoś, co musiał symbolizować chłopiec. Nie miało to jednak nic wspólnego z klanem Uchiha.
Skończył dopiero co pracę i jakoś nie miał ochoty włóczyć się po nocy po prosektorium mając za towarzysza śmierć. Zdecydowanie wolał przebywać wśród żywych, dlatego postanowił od razu poszukać źródła tego całego zamieszania.
- Ma drugie kekkei genkai klanu, który powinien od dawna być tylko złym wspomnieniem - powiedziała wzdychając ciężko.
Czuła się jakby przeszłość wyciągnęła po nią swe macki. Nie chciała wracać wspomnieniami do przerażających medyków. Widziała tylko jednego przedstawiciela tego klanu. Do dziś koszmar z jego udziałem potrafił obudzić ją w nocy, a ona rozglądała się nerwowo w poszukiwaniu smoka. Tatuaż, niby nic takiego. Widziała ich wiele, ale ten był inny.
- O czym ty mówisz? - zapytał Hokage marszcząc lekko brwi zaskoczony.
Usilnie próbował przypomnieć sobie, czy mógł wiedzieć, o czym mówiła Senju. Jaki ważny ród zniknął? Ważny na tyle, by się go obawiano..
Zamarł. Czuł, że otuliło go dziwne zimno. Niewypowiedziany strach kojarzony tylko z jednym nazwiskiem.
- Żartujesz. Nie mówisz chyba o Shikuroi! - odparł zaniepokojony.
- Dokładnie o tym. Sądziłam, że to niemożliwe, ale tylko to wyjaśnia, dlaczego chłopiec jeszcze żyje - mruknęła sięgając po alkohol i wypiła kolejną czarkę sake tego wieczoru.
Przynajmniej Hatake ją rozumiał. Wiedział, o czym mówiła. Nie było to wymysłem jej wyobraźni. Przeklęty klan istniał i ktoś ocalał, łącząc swój los z Uchihami. Nie miała pojęcia, ani nawet pomysłu, który z nich mógł znaleźć ostatniego Shikuroi. Każdy z nich zdawał się mieć motyw.
Wiadomym było, że Madara przeżył pojedynek z Hashiramą i od tamtej pory nikt go nie widział. Nie wiadomo gdzie był, ani kto mu pomógł. Był jednak poważnie ranny, niewykluczone, że korzystał z usług neutralnego klanu. Być może po tym, co się stało zapragnął mieć po swojej stronie ostatniego przeklętego medyka?
Obito? On również mógł szukać u Shikuroi tego, czego nikt inny nie był w stanie zaoferować. Przywrócić Rin do życia. Znała plotki i niemal legendy krążące na temat tamtego rodu. Skrzętnie strzegli swoich tajemnic zabierając je do grobu. Do dziś nikt nie miał pojęcia co takiego zrobili, by opanować medyczne jutsu.
Na koniec zostawał Itachi. Nie wiedziała, czego mógłby szukać u posiadacza tatuażu smoka. Zbyt mało o nim wiedziała, a Sasuke nie dzielił się wspomnieniami o bracie. Traktował je jak najcenniejszy skarb, co oczywiście rozumiała, ale w tym wypadku pozostawiało osobę starszego Uchihy pod ogromnym znakiem zapytania.
Sam Sasuke również, według Tsunade mógł mieć powód, by szukać pomocy w Wiosce Trawy. Podejrzewała, że mógł usłyszeć o medykach, dla których nie było prawie niemożliwego. Być może szukał tam odpowiedzi, jak pozbyć się przeklętej pieczęci, choć wątpiła żeby Shikuroi nawet po śmierci zgodzili podzielić się swymi tajemnicami. Jedynie matka chłopca mogła to zrobić.
- Nie wiemy, kto jest ojcem. O tym, że Obito żyje też nie wiedzieliśmy przez tyle lat. A teraz po śmierci Uchihów odkryć prawdę będzie bardzo ciężko, o ile w ogóle będzie to możliwe. Poza tym.. - Zaczął Kakashi myśląc nad tym, co powinni zrobić, jednak przerwała mu blondynka.
- Chcesz szukać ojca? Nie wiemy, z jakiej racji Shikuroi zgodziła się pomóc któremuś z Uchihów! Nic nie wiemy o tym klanie. Nie możemy być pewni, czy to nie zagraża pokojowi. Sam wiesz jak pozostali reagują na Sasuke, a teraz kolejny Sharingan i to z takimi więzami krwi! Jeśli to ogłosisz, wywołasz chaos - warknęła sfrustrowana Tsunade podnosząc lekko głos.
- Owszem, zgadzam się. Masz rację, jednak nie bierzesz pod uwagę kilku istotnych spraw. Co doprowadziło to dziecko do takiego stanu? Jeśli walczył z jakimiś shinobi powinniśmy tym bardziej ogłosić, że znaleźliśmy chłopca z Sharinganem. W innym wypadku podejrzenia mogą spaść na Konohę, albo Sasuke - zauważył spokojnie.
Senju słysząc to westchnęła z rezygnacją. Wiedziała, że dziecko przyniesie im tylko kłopoty, ale nie sądziła, że ich ogrom może ją tak przytłoczyć. Roztargniona, czując jak alkohol zaczyna przyjemnie szumieć jej w głowie sięgnęła po czarkę. Kakashi ubiegł ją jednak, łapiąc szybciej naczynie i pociągając w swoją stronę:
- Idziesz jutro do pracy - upomniał ją nieco zdegustowany.
Wydawało mu się, że jest coś, o czym Tsunade mu nie powiedziała. Wspomnienia, które chciała odgonić za pomocą sake. Wątpił, by miało to na dłuższą metę pomóc jej się uporać z demonami przeszłości.
- Spotkałam jednego z Shikuroi. Podczas Trzeciej Wojny. - zaczęła niespodziewanie blondynka wbijając wzrok w blat stołu - Nie było mnie wtedy w Wiosce. Podróżowałam z Shizune, było to dość daleko od frontu, gdzie ciągle toczyły się jeszcze walki. Poszkodowani byli mieszkańcy z Kusa*, shinobi z Iwy ich napadli. - wymamrotała czując jak przechodzą ją dreszcze na samo wspomnienie tamtych zdarzeń.
- Co było dalej?
Jego łagodny ton głosu działał na nią uspokajająco. Wiedziała, że również uczestniczył w tej wojnie. Stracił wtedy tak wiele, może dlatego było jej łatwiej podzielić się tym sekretem właśnie z nim?
- Byli w krytycznym stanie. Nawet ja z moimi umiejętnościami miałam małe szanse, by pomóc im wszystkim. Shizune zemdlała. Przytłoczył ją ten widok, pierwszy raz widziała, co niesie ze sobą wojna. Wtedy pojawił się ten młody chłopak. Myślałam, że również jest ranny, ponieważ wyglądał, jakby miał bliznę na twarzy. Wyjął jakiś zwój i do tej pory nie wiem, co zrobił. Blizna zmieniła się w tatuaż czarnego smoka. Dysponował o wiele większymi zasobami chakry niż ja, zarządzał nią też w sposób, którego nie rozumiem - mruknęła podnosząc głowę i spoglądając w okno.
Pamiętała wściekłość bijącą z jego oczu. Drwinę w jego słowach, gdy zarzucił jej bezradność. Szydził z opaski, która była symbolem jej wioski oraz dowodem ukończenia Akademii, a ona rozgoryczona musiała przyznać mu rację.   
- Wykonał jutsu.. Do dziś nie wiem, jak się ono nazywało. Ciała rannych otaczała chakra należąca do chłopaka, a jego tatuaż… Miałam wrażenie, że się po prostu dymi. Unosił się z niego dym zostawiając znów ślady blizn, czy też kontury smoka, jakby go nie było. Ale ci ludzie.. Po chwili wstali zupełnie zdrowi, ich rany zniknęły całkowicie wyleczone. - wydusiła zaciskając mocno powieki.   
Nie zamierzała wspomnieć o tym, że chłopak był w wieku, jakby dopiero co skończył Akademię. Nie posiadał jednak żadnej opaski, która świadczyłaby o przynależności do jednej z Wiosek. Przewyższał ją umiejętnościami, sprawił, iż czuła się nikim. Zwątpiła w siebie i wszystko co do tej pory osiągnęła.
Zrobił też coś, czego nie potrafiła sobie wybaczyć. Zniknął, nim poszkodowani zdążyli dojść do siebie. Gdy tylko rozeznali się w sytuacji, zaczęli jej dziękować. Czuła palący wstyd. Nie potrafiła zaprzeczyć, przyznać, że to nie ona. Najgorszy był jednak widok młodego medyka opartego o jedno z drzew. Oczy wpatrzone w nią z pogardą. Do dziś potrafiła się obudzić właśnie przez nie.
W tamtej chwili była gotowa zrezygnować ze wszystkiego, poświęcić co tylko by sobie zażyczyli. Wyrzec się tego, kim jest, by zostać jedną z przeklętego klanu. Zaprzedać duszę za umiejętności, jakie posiadali, żeby tylko już nigdy więcej nie poczuć się tak bezwartościowo.
*
Zjawił się w Wiosce przed świtem. Większość mieszkańców Konohy  była pogrążona jeszcze we śnie. Nieliczni przemykali uliczkami w tylko sobie znanym kierunku. Mijali go pochłonięci własnymi myślami, zupełnie nie zwracając na niego większej uwagi. Czuł się jak cień, którym zresztą przez kilka ostatnich miesięcy usilnie starał się być.
Czasami, w chwilach zwątpienia, wyobrażał sobie, że rzuca to wszystko i wraca tutaj. Do domu. Chciał tak nazywać to miejsce, nie wiedział jednak, czy ma do tego prawo. Zdawał sobie sprawę, że jego powrót do Konohy na stałe nie będzie łatwy.
Złożył Sakurze obietnicę i zamierzał jej dotrzymać, choć nie wiedział, ile będzie go to kosztowało. Czy ona sama będzie w stanie znieść jego dłużącą się nieobecność. Nie chciał przysparzać jej zmartwień, ani cierpienia. Musiał znaleźć odpowiedź, musiał wiedzieć, ile ma czasu.
Westchnął cicho zatrzymując się przed budynkiem szpitala. Zamknął na chwilę oczy, czując jak przygniata go ciężar własnej egzystencji. Bał się. Nie pamiętał, by wcześniej odczuwał lęk. Teraz jednak ogarniał go strach na myśl, że gdzieś tu jest dziecko z Sharinganem.
Uchiha
Z niejasnych dla niego przyczyn wiedział, gdzie ma się kierować. Czuł drgania chakry tak podobnej do niego, a zarazem obcej. Nie łączyła go z nikim więź tak mocna, by było to możliwe, jednak stawiając każdy kolejny krok czuł ją wyraźniej.
Wszedł do budynku nie zwracając uwagi na zimno, które przylgnęło do niego niczym druga skóra. Brnął przed siebie, tłumiąc w sobie niepokój. Popchnął kolejne drzwi i zatrzymał się z niedowierzaniem.
Niespodziewany ucisk w klatce piersiowej niemal zwalił go z nóg. Oddech uwiązł w gardle, a świadomość nie przyjmowała do wiadomości tego, co rejestrował wzrok. Zmusił się do zrobienia kolejnych kilku kroków.
Taki podobny...
Chłopiec wyglądał jak Uchiha, nie miał co do tego wątpliwości. Przypominał niemal jego samego, gdy był w tym wieku, co było bolesne. Dziecko ledwo żyło, balansowało na granicy życia i śmierci. W pierwszej chwili myślał, że chakra, którą czuje to jakieś omamy, zwłaszcza jak zrozumiał, gdzie się znajduje.
Pozostawili go w prosektorium. Samego wśród martwych.
Zacisnął pięść, z trudem panując nad gniewem. To nie jest miejsce dla dziecka przecież żyło. Dlaczego postąpili tak okrutnie? Czy to przez niego?
Z wahaniem wyciągnął dłoń i dotknął policzka chłopca, uderzył go chłód skóry jakby faktycznie był już pod skrzydłami śmierci. Mimo to czuł, że chakra wciąż krąży w jego ciele, co przeczyło stanu w jakim się znajdował. Do tego otwarte oczy, patrzące ślepo w sufit.
Sharingan
Drgnął słysząc ciche kroki na korytarzu. Nie miał pojęcia kto o tak wczesnej porze może zjawić się w prosektorium, ani z jakiego powodu. Z tego, co pamiętał dyżur zaczynał się dopiero za dwie godziny. Czekał, nie spokojnie wpatrując się w lekko uchylone drzwi. Nieznajomy był coraz bliżej aż w końcu zobaczył ją. Kosmyki różowych włosów należały tylko do jednej kobiety.
Sakura nie wiedziała, co sobie myślała skradając się tu o tej porze. Zwymyślała samą siebie od idiotek. Zapewne wydawało się jej i to światło latarni rzuciło cień na jednego z mieszkańców, którego mylnie wzięła za Sasuke. Mimo to od razu przybiegła tu jakby goniło ją stado diabłów. Musiała się upewnić.
Złapała niedomknięte drzwi chcąc wejść do sali, gdzie pozostawiono chłopca, ale zamarłą w pół kroku. W środku był on. Serce zabiło jej szybciej, chciała zawołać go, jednak słowa nie chciały opuścić jej ust.
Z jakiegoś powodu czuła, że nie powinna tu być. Nie powinna przeszkadzać. Zachowywała się więc niczym szpieg parząc przez szparę w drzwiach na Uchihe, który pochylił się nad chłopcem, odgarniając mu grzywkę z czoła.
Widząc jak niemal z rodzicielską czułością składa pocałunek na czole dziecka jakby miało to je ochronić przed najgorszymi demonami. Intymność tego gestu sprawiła, że poczuła się nie na miejscu. Na miękkich nogach cofnęła się od drzwi, po czym odwróciła i ruszyła przed siebie, próbując wymazać obraz Sasuke, zapomnieć wyraz jego oczu.
Sam Uchiha odetchnął cicho, słysząc, że Sakura odeszła. Nie mógł pozwolić, żeby zobaczyła co chciał zrobić. Próbowałaby go powstrzymać, a on musiał się dowiedzieć, dlaczego kekkei genkai dziecka wciąż jest aktywne.
Aktywował Sharingana w prawym oku i spojrzał w tęczówki, które niegdyś były odbiciem jego własnych. Przeklął swoją duszę wiedząc, że popełnia kolejny grzech.  
Zanurzył się we wspomnieniach chłopca, chcąc dowiedzieć się co doprowadziło go do takiego stanu. Samolubnie liczył, że może właśnie w umyśle dziecka znajdzie odpowiedź na jedno z pytań go dręczących.
Zamiast tego otoczyłą go nicość. Bezkres pustki wywołał nieprzyjemny zimny dreszcz. Zaniepokojony rozglądał się dookoła, szukając czegokolwiek. Znaku, podpowiedzi.
Pojawiły się, nie wiedział nawet kiedy i jak długo wpatrują się w niego. Upiorne, czarne ślepia na tle nicości, w której chował się potwór. Nigdy czegoś takiego nie widział i był pewien, że nawet dziecko nie jest w stanie stworzyć takiej iluzji. Jeśli to było odpowiedzialne, za stan chłopca… Czuł, że sam wpakował się w kłopoty.


Odejdź
Przyprowadź ją!
Znajdź tę niewdzięczną dziwkę
Chrońńń nassssss
Dziecko musi żyć
Przyprowadź Yuzurihe!



Głosy.
Bombardowały jego świadomość zewsząd. Miał wrażenie jakby powstawały w jego głowie. Głośne, wzburzone, wściekłe. Nie wiedział nawet, kiedy został wyrzucony, ze wspomnień chłopca.
Z trudem uspokoił oddech, wciąż poruszony tym co zobaczył i usłyszał.
*
Uśmiechnęła się delikatnie, rozczulona, patrząc na syna. Akihito uparcie ćwiczył rzucanie shurikenami. Widziała jak wiele wysiłku w to wkłada chcąc zaimponować ojcu. Robił wszystko, by ten był z niego dumny.
Poczuła jak silne ramiona obejmują ją w tali, a mężczyzna opiera brodę o jej bark. Nawet nie słyszała jego kroków, mimo tylu lat spędzonych razem wciąż nie potrafiła się do tego przyzwyczaić. Był urodzonym zabójcą, to nawyk, którego się nie pozbędzie do końca życia. Nie wyobrażała sobie jednak życia bez niego, czy syna. Bez nich jej życie stałoby się pozbawione sensu. Wnosi codziennie radość w jej szarą egzystencję.
- Mamo, mamo! Spójrz udało się! Muszę powiedzieć.. - Okrzyk pełen radości przerwał jej rozmyślania przez co uśmiechnęła się szeroko widząc zmieszanie na twarzy chłopca.
Nie spodziewał się, iż on również będzie go obserwować. Wiedziała, że starał się być poważny jak ojciec, który był jego autorytetem, ale w takich chwilach jak ta zdecydowanie przemawiał przez niego jej charakter.
Otwierała usta by coś odpowiedzieć, gdy wszystko zaczęło się rozmywać. Kawałek po kawałku traciło wszystkie kolory, zmysły, poczucie rzeczywistości.
Uderzyła kolanami o twarda, zimną posadzkę. Wszystkie mięśnie paliły z bólu, a ciało rozpadało się na kawałki. Świadomość nie przyjmowała do wiadomości, że była to iluzja.
Serce kołatało w szaleńczym tempie, wciąż poruszone widokiem tego, który odszedł. Wspomnienia mieszały się z urojeniami. Zatracała się pomiędzy rzeczywistością, a fikcją stworzoną przez Sharingana.
Z trudem uniosła głowę, czując jak łzy lecą jej strumieniami po policzkach, rozglądając się po pokoju. Szukała właściciela czarnych, wystraszonych oczu. Znów to zrobił, zupełnie nieświadomie. Uwięził ją w genjutsu.
- Akihito... - wyszeptała cicho, ochryple, czując rosnącą w niej panikę.


Kusagakure - Wioska Ukryta w Trawie Używam jej skróconej nazwy po prostu Kusa, tak samo jak Konoha.
~~*~~
Wieje jeszcze nudą - zdaje sobie sprawę xD Ogólnie postaram się w najbliższym tygodniu nadrobić moje zaległości na blogach - rzucanie nałogu jakim są gry mmorpg jest trudne. Właśnie niespodziewanie zorientowałam się, że mamy dziś piątek :x Rozdział sprawdzony w 80% - więc zdarzyć się może, że napotkacie dwa razy te same słowo lub brakujący przecinek. Sama jestem w miarę z tego zadowolona, choć mam za dużo pomysłów i czas chyba zacząć po kątach skrobać coś dodatkowo. W przeciwnym razie zacznę zmieniać fabułę, a tego bym nie chciała :D
Pozdrawiam! ^^


Przeczytałaś/eś?
Zostaw po sobie jakiś ślad!
Tobie zajmie to chwilę, a mi sprawi ogromną radość.