Rozdział III




Trzy lata po masakrze klanu Uchiha.


Z trudem wyciągnął z płaszcza pudełeczko wypełnione małymi pastylkami o trójkątnym kształcie. Trzymając je w drżących dłoniach, wyjął jedną i wrzucił do lekko rozchylonych ust, połykając lek.
Czekał.
Coraz ciężej było mu oddychać, ból w płucach stawał się bardziej uciążliwy.
Ukojenie nie nadchodziło.
Wstrząs przyszedł zupełnie niespodziewanie. Atak niemal zwalił go z nóg. Zasłonił dłonią usta, czując jakby coś rozrywało mu płuca. Nie powstrzymywał kaszlu, choć brakowało mu tchu; pragnął jedynie, by ta agonia się skończyła.
- Długo tak nie pociągniesz, Itachi. - Usłyszał za sobą jak zwykle rozbawiony głos Kisame.
Odetchnął, wciąż czując dokuczliwe kłucie. Niepewnie odsunął od twarzy rękę, jakby wciąż spodziewał się kolejnej fali bólu. Spojrzał na dłoń widząc, że krwi z każdym kolejnym razem jest coraz więcej.
- Nie twój interes. - odparł jedynie.
Obchodził go tylko i wyłącznie cel, jaki sobie postawił. Zamierzał go zrealizować, choć jego organizm mógł wszystko zrujnować. Musiał znaleźć coś innego. Coś, co byłoby skuteczne w przeciwieństwie do leków, które okazywały się bezużyteczne.
Czując, ogarniającą go złość na samego siebie, na swoją bezsilność, zacisnął dłoń na pudełku z pastylkami i zgniótł je. Po chwili rozwarł palce pozwalając, by zniszczone opakowanie i proch z tabletek, upadły na ziemię.
Muszę ją znaleźć

*

Rok po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi

Wyszedł z sali zostawiając, chłopca samego w ciemności i zimnie. Czuł przez to wyrzuty sumienia ale musiał znaleźć kogoś o imieniu Yuzuriha. Zapewne była to matka dziecka. Zakładał, że mogła udzielić mu odpowiedzi, których tak bardzo potrzebował. I ojciec małego, podejrzewał, kto nim jest.
- Sakura - powiedział zatrzymując się przy kobiecie, którą od tak dawna pragnął zobaczyć.
Nie zdawał sobie sprawy, że aż tak za nią tęsknił. Dopiero, gdy stała tutaj przed nim, oparta o ścianę z wyraźnym smutkiem w oczach, zrozumiał. Odszedł, pozostawiając ją w niepewności. Mimo obietnicy, tak naprawdę nie miała pewności, czy wróci. Czy po takim czasie będzie potrafił, przywyknąć do życia w jednym miejscu.
Nie powiedział jej. Zataił przed nią wszystko. Zasłonił się grzechami przeszłości. Zachował się jak tchórz. Przecież, gdyby nadeszła jego godzina, nigdy nie dowiedziałaby co się tak właściwie z nim stało.
- Czy… to twoje dziecko? - Jej cichy szept dotarł do jego uszu.
Westchnął cicho przez chwilę rozmyślając nad wszystkim za i przeciw. Nie był gotów powiedzieć prawdy. Nie teraz, kiedy zdał sobie sprawę, że popełnił błąd. Wszystko, co robił… Absurdalne słowa.. Zrozumiał je, jak chciał, całkowicie źle. Zmarnował niemal sześć lat!
- Czy to ważne? Jest teraz moją rodziną. Powinienem ci to wyjaśnić, ale.. jeszcze nie teraz. Sakura daj mi trochę czasu - odparł, łapiąc delikatnie jej dłoń w swoją.
- Powinieneś… - zgodziła się cicho wciąż targana sprzecznymi emocjami.
Chciała go uderzyć i krzyczeć. Znów budował wokół siebie mur, którego nie pozwalał jej zburzyć. Jednak widząc tak przygnębiający smutek w jego oczach, nie potrafiła się na to zdobyć.
- Jestem głupcem - szepnął i przyciągnął ją do siebie.
Objął jedną ręką, przyciskając jej drobne ciało do swojego. Pochylił głowę, opierając czoło o jej bark. Zamknął oczy, wdychając tak znajomy zapach. Perfumy kobiety od jakiegoś czasu kojarzyły mu się z domem. Z postacią różowowłosej, która była jego azylem. Ostoją bezpieczeństwa. Niczym światełko w ciemności, płomieniem, który chronił jego serce przed demonami.
Wiedział, że Sakura nie zdaje sobie nawet sprawy, jak ważna jest dla niego. Nie mógł jej tego powiedzieć. Bał się ją zranić, ofiarować coś, co podsyci jej nadzieję, a następnie zostanie tak brutalnie odebrane.
- Zaczekam Sasuke. Tylko, nie każ mi tak długo czekać - odpowiedziała cicho obejmując go mocno w pasie.
Znów podarowała mu swoje serce. Po raz kolejny odsunęła wszelkie wątpliwości, czy żal. Nie wiedziała, co takiego goni, albo przed czym ucieka. Pragnęłaby raz na zawsze zapomnieć o losie, który ciągle ich rozdziela. Ukryć Sasuke przed wszystkimi. Zamiast tego, wydawało jej się, że Uchiha próbuje ochronić ją przed samym sobą.  
*
Wiedział, że wieści szybko się rozchodzą, ale nie spodziewał się, że z takim rozmachem. Minęły dopiero dwie godziny odkąd pojawił się w Wiosce, a był niemal pewien iż wszyscy mieszkańcy o tym wiedzą.
Nie potrzebował wzbudzać wokół siebie takiego zainteresowania. Wolałby, gdyby jego niespodziewany powrót pozostał w tajemnicy. Zwłaszcza, że nie miał pojęcia jakie nastawienie panuje w związku z chłopcem. Nie zamierzał go narażać, jego bezpieczeństwo w tym momencie było priorytetemWszedł do budynku, w którym mieścił się gabinet Hokage. Od Sakury wiedział, że czekają na niego Kakashi razem z Naruto i Tsunade. Kobieta, nim się rozstali, opowiedziała mu o zajściu z udziałem Senju. Nie spodobało mu się to.
Przeklęte dziecko.
Przywykł, że to jego nazywano wcielonym diabłem, czy złem w najczystszej postaci. Jednak to było tylko dziecko! Chłopiec, który pojawił się znikąd, do tego w takim stanie, że nie był w stanie w niczym im zagrozić.
Uchiha wychowujący się z dala od Konohy. Uchiha, o istnieniu którego powinien wiedzieć.
Otaczająca ciemność, Sasuke.
Słowa uparcie powracały do niego, siejąc coraz większy chaos w umyśle. Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pytanie - co przegapił. Musiał przyznać sam przed sobą, że spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. Nigdy nie uwierzyłby, że to właśnie na wpół martwy chłopiec ma być jego wskazówką.
Wszedł do gabinetu Hokage, cicho zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się po pomieszczeniu zatrzymując wzrok na osobie, której nie spodziewał się ujrzeć.
- Orochimaru - prychnął cicho zwracając na siebie uwagę.
- Mnie również miło cię widzieć, Sasuke - odparł Sannin z aroganckim uśmiechem.
- Skoro już tu wszyscy jesteśmy. - Zaczął Hatake siadając przy biurku, a reszcie wskazał krzesła stojące w gabinecie.
Sasuke niechętnie zajął miejsce obok Naruto. Sytuacja według niego wyglądała coraz gorzej; nie bez powodu wezwali tutaj Orochimaru. Miał ochotę wyjść stąd jak najszybciej i zabrać dziecko, jak najdalej od Konohy.
- Zebrałem was tu wszystkich, ponieważ mamy problem. Zapewne większość z was zdaje sobie sprawę, jak inne Wioski patrzą na Liść. Stosunki z innymi Kage, są często napięte. Dochodzi do kłótni, a nie możemy pozwolić do zerwania pokoju - powiedział Hokage uważnie rozpatrując wszelkie możliwości wybrnięcia z tej niemal patowej sytuacji. Nie mógł pozwolić, by chłopiec został w Wiosce. Stwarzało to zbyt duże zagrożenie. Zresztą bał się, gdyby rozniosła się plotka, kim jest dziecko. Ryzykował samosądem ludności.
- Jak rozumiem pojawił się kolejny Uchiha i nie wiecie, co z nim zrobić? - zapytał Sannin przekrzywiając lekko głowę wyraźnie zainteresowany zaistniałą sytuacją.
- To przeklęte dziecko - prychnęła Tsunade gromiąc go spojrzeniem.
- Możesz tak o nim nie mówić? - wycedził cicho Sasuke z trudem pozostając na swoim miejscu słysząc znów określenie, które tak podnosiło mu ciśnienie.
- Spokojnie, Sasuke nie denerwuj się, ale Tsunade ma powody, by tak je nazywać. Uchiha, czy też nie, ma również inne więzy krwi. A Shikuroi jest przeklętym klanem - wyjaśnił spokojnie Kakashi.
- Shikuroi? Byłem pewien, że podczas wojny zginęli wszyscy. Mieli doprawdy interesujące kekkai genkai, nawet ja nie potrafiłem zrozumieć, skąd brała się ich wiedza - mruknął Orochimaru.
- Czy może mi ktoś wreszcie wyjaśnić, co niby jest nie tak z tym rodem? - zapytał Naruto za co w duchu podziękował mu Uchiha. Sam po raz pierwszy słyszał to nazwisko. Nie wiedział nawet, do której Wioski je przypisać, a co dopiero znać ich kekkai genkai.
- To klan medyków. Ich umiejętności były przerażające. Nie istniało dla nich słowo “niemożliwe”. Potrafili wyrwać z ramion śmierci chyba każdego. Gorsze było to, że w jakiś sposób potrafili gromadzić ogromne pokłady chakry, stąd nie mieli problemów, by używać medycznych jutsu. - Tsunade odpowiedziała po chwili ciszy na pytanie Uzumakiego.
- Wszystko przez pakt, jaki zawarli. - Wtrącił obojętnie czarnowłosy.
- Nie obchodzi mnie jakie ma więzy krwi - mruknął Sasuke.
- Chcesz wywołać kolejną wojnę? To dziecko to tylko nieszczęście. - Senju wstała ze swojego miejsca, chodząc nerwowo po gabinecie.
- Muszę znaleźć Yuzurihę. Jeśli chłopiec jest dla was takim problemem, dajcie mi trzy dni, a go zabiorę - odparł zimno Uchiha.
Klan medyków. Zabici, w którejś wojnie shinobi, nic dziwnego, że wcześniej o nich nie słyszał. Dziecko miało jednak, według byłej Hokage więzy krwi tego klanu. To wyjaśniałoby, dlaczego do tej pory nic nie znalazł.
Otaczająca ciemność, Sasuke.
Słowa powróciły. Wiedział, że teraz nie będzie w stanie o nich zapomnieć. Zaprzątały jego umysł uparcie, ukrywając swą tajemnice.
- W porządku. Wydaje mi się, że trzy dni będziemy w stanie jeszcze utrzymać to wszystko w tajemnicy. - Zgodził się z westchnieniem Hatake.

*

Wszedł za Orochimaru do jednego z laboratorium, które niegdyś Sannin tak bardzo starał się utrzymać w tajemnicy, a teraz stało się jego więzieniem. Dziwiło go, że Kakashi pozwolił mu żyć, co więcej prowadzić część badań, zupełnie jakby nigdy nie był zbiegłym shinobi.
Nie stawiało to Konohy w dobrym świetle, wręcz przeciwnie, dawało Sasuke pełny obraz na to, co się działo. Trwał kryzys. Wioski obserwowały się bacznie, z nadzieją, że to inny Kage popełni błąd. Rozwój technologii i wymiana informacji, czy dzielenie się nowymi jutsu. Gdzieś zagubiła się idea wspólnego dobra. Liczyło się, by jak najszybciej przewyższyć sąsiada. Największa gra toczyła się o medic-ninja, którymi Konoha mogła się akurat szczycić.
Zazdrość i zawiść prędzej czy później doprowadzą ich do zguby. Według niego było to nieuniknione. Nie pozwoli by tak łatwo zniszczyli wszystko o co walczył. Nie po to razem z Naruto ryzykował swoje życie.
- Co wiesz jeszcze o Shikuroi? - zapytał chłodno, chcąc mieć tę rozmowę już za sobą.
- Według tego co, mówią legendy założycielka rodku Hikari, zawarła pakt z jedną z mitycznych istot. Miał być to czarny smok, jaki jest symbolem Shikuroi. Niewiadomo, ile w tym prawdy, a ile bajek bynajmniej tatuaż medyków nie był tylko ozdobą. Według świadków wytatuowany smok był raz widoczny, a innym razem po prostu znikał pozostawiając po sobie same blizny. - odparł Orochimaru nie zrażając się chłodnym tonem posiadacza Sharingana.
- Skąd pochodzili? - Padło kolejne pytanie ze strony Uchihy.
- Wioska Trawy, ale tam raczej nie masz czego szukać. Siedzibę klanu spalono podczas Trzeciej Wojny. - wyjaśnił spokojnie, wzruszając przy tym obojętnie ramionami.
- W porządku - mruknął.
Obrócił się i odszedł, wiedząc, że musi udać się do Kusagakure.
Najciemniej pod latarnią.
Ukrywający się medyk. Według niego musiała zostać w rodzinnych stronach. Tylko tam czułaby się w miarę bezpieczna. Znając okolice i wcześniej planując drogę ucieczki. Zanim tam się jednak uda, musi zahaczyć o jeszcze jedno miejsce. Miał trzy dni, by zabrać chłopca.
Musiał się pospieszyć. Musiał ją znaleźć.
Otaczająca ciemność, Sasuke.
Wspomnienia przyniosły cichy szept, niczym zły omen.

*
Kazekage dotarł do Konohy późnym popołudniem od razu chcąc się zobaczyć z przyjacielem i Hokage. Musiał wyjaśnić sprawę, która zżerała go od środka. Budziła w nim mrok. Obawiał się, że ulegnie, a wtedy przegra wszystko.  Nie tylko zatraci samego siebie ale i pociągnie za sobą całą Sunę.
- Gaara! - zawołał  Naruto z szerokim uśmiechem, machając energicznie dłonią do przyjaciela.
- Naruto - powiedział No Sabaku czując, jakby ktoś zdjął mu z barków okropny ciężar.
Przy Uzumakim zło w nim siedzące po prostu się chowało. Zasypiało, bądź też oddalało się w najdalsze zakamarki jego świadomości w obawie, że blondyn je dostrzeże i postanowi zniszczyć.
- Kakashi mówił, że masz się pojawić. Coś się stało? - zapytał.
Przyglądał się uważnie Gaarze widząc zmęczenie w jego jasnych oczach. Musiał podróżować bez chwili odpoczynku. Niepewność zakradła się do jego serca. Czule szeptała mu do ucha słowa, których nie chciał słyszeć.
- Uchiha zaatakował patrol na granicy z Suną - odparł cicho Kage, wiedząc, że Sasuke jest niemal dla blondyna jak brat.
Obawy Naruto zaś właśnie się ziściły.
*

Trzecia Wielka Wojna Shiobi
Boję się.
Nie rozumiała co się dzieje. Głosy nakładały się na siebie niczym wściekły krzyk. Smoki były niespokojne. Zamieszanie na głównym dziedzińcu. Ktoś, ciągle przebiegał obok niej zupełnie nie zwracając na nią uwagi. Wiedziona dziecięcą ciekawością skierowała się w ślad za nimi.
Boję się.
Dziwne uczucie, które towarzyszyło jej z każdym kolejnym krokiem, obezwładniało całe ciało dziewczynki. Nie potrafiła określić, czym ono jest spowodowane. Widząc na dziedzińcu wszystkich domowników, aż przystanęła zaskoczona.
Ustawili się w półokręgu, twarzami zwróceni do opiekuna rodu. Tłum zamilkł, czekając, aż Sadayoshi przemówi. Yuzuriha z zaskoczeniem zauważyła, że na twarzy patriarchy maluje się zdenerwowanie.
Dziadek, jak mówiła na niego z innymi dziećmi, nigdy się nie denerwował. Był oazą spokoju, nawet, gdy Smoki umierały.
Boję się.   
- Yuzuriha! Nie powinnaś być tutaj. - Ciche warknięcie rozległo się za plecami dziewczynki.
Białowłosa podskoczyła wystraszona i jak na zawołanie obróciła się na pięcie. Niepewnie spojrzała na twarz starszego brata widząc, czającą się w jego oczach złość. Znów sprawiała mu kłopoty.
- Przepraszam, Arashi - wymamrotała cicho, opuszczając głowę, wiedząc, że za chwilę dostanie burę.
- Chodź, nie powinnaś się tu kręcić podczas zebrania - odparł i chwycił ją za rękę, ciągnąc w głąb rezydencji.
Boję się.
Uczucie wróciło ze zdwojoną siłą.
Nagły huk, gdzieś za nimi.
Krzyknęła omal nie potykając się o własne nogi. Arashi pociągnął ją mocniej, zakleszczając w dłoni jej nadgarstek.
- Biegnij! - krzyknął, nie dając jej ani chwili na spojrzenie za siebie.
Dlaczego? Co się stało? Czemu głos Arashiego był przepełniony taką rozpaczą? Nie wiedziała, brakowało jej tchu. Płuca paliły żywym ogniem. Chciała się zatrzymać, uspokoić rozszalałe serce.
Niespodziewanie zatrzymali się przy jednym z wejść do podziemnych korytarzy. Nim zdążyłą się odezwać, chłopak otworzył je i złapał brutalnie za przód kimona dziewczynki, wrzucając ją do środka.
- Bądź cicho. Wszystko będzie dobrze, tylko bądź cicho - szepnął roztrzęsiony.
Widziała, jak drżącymi dłońmi zamyka przejście, odbierając jej resztę światła. Zaledwie chwilę później usłyszała krzyki. Nie potrafiła jednak ustalić, od której strony dochodzą. Skuliła się na zimnych kamieniach z całych sił starając się zachować ciszę. Nad jej głową coś upadło głośno, a głosy znalazły się tuż nad nią.
- Śmieć - rozległ się na nią czyiś poirytowany głos.
Wtedy też poczuła pierwsze krople na swojej twarzy. W głowie rozbrzmiewał narastający krzyk. Smoki umierały. Przerażona zaczęła szybciej oddychać, a łzy spłynęły po jej policzkach. Roztrzęsiona wepchnęła w usta zaciśniętą pięść. Starała się stłumić szloch, który w niej narastał. Już wiedziała, czym są krople spływające po jej twarzy.
Ktoś zabił Arashiego, rodziców, dziadka i pozostałych.
Czy wiedzieli o niej? Czy jej szukali? Czy ktoś jeszcze schronił się w podziemiach? Nie wiedziała. Siedziała, skąpana we krwi brata wciąż łudząc się, że to tylko zły sen. Obudzi się na pewno zaraz i zobaczy przed sobą mamę, która ją pocieszy. Przytuli i powie, że nigdy nic takiego się nie stanie.
Wybawienie z koszmaru jednak nie nadchodziło. Za to z każdym kolejnym oddechem czuła dym, zabierający jej powietrze. Nie chciała umierać. Nie, w objęciach chmury, która wyciśnie z jej ust ostatni oddech.
Oszołomiona z przerażeniem zaciskającym swoje szpony wokół jej serca, zerwała się z miejsca. Musiała się wydostać. Zasłoniła rękawem usta i nos po czym puściła się biegiem przed siebie. Arashi zamknął ją niedaleko wyjścia poza teren rezydencji.
Ścigana przez urojone demony dobiegła do drabinki prowadzącej na zewnątrz. Z trudem pokonała kolejne szczeble, ślizgając się na niepewnych nogach, czy omal nie spadając, gdy innym razem źle się chwyciła.
Opadła na kolana na trawę, promienie zachodzącego słońca kłuły ją w oczy. Zachłannie łapała powietrze w płuca. Była bezpieczna. Musiała znaleźć teraz innych. Dopiero teraz spojrzała w stronę rezydencji.
Zamarła. Uczucie pustki odebrało jej nawet głos. Miejsce, które nazywała domem bezlitośnie pożerał ogień.


~*~
No i mamy trójkę :D Krótsza niż ostatni rozdział ale jest to pewne przejście w historii więc musicie mi wybaczyć. Odkryłam przed Wami trochę przeszłości, w końcu kiedyś trzeba :D Ogromnie dziękuje za komentarze! <3 Człowiek ma większą motywację jak widzi, że komuś przypadły jego bazgroły do gustu ^^ Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. Ah, jak ja lubię wspomnienia... A kiedy dotyczą Itachiego to już w ogóle. Tylko co mu jest? Kogo chce znaleźć? Jakąś kobietę, tylko jaką? Czyżby była matką tego tajemniczego dziecka? Włączyły mi się rozkminy. xD
    Później pojawia się Sasuke, który szuka również szuka jakiejś kobiety, tak jak Itaś dawniej. To ta sama osoba?
    To właśnie tej kobiety dotyczyły te późniejsze wspomnienia? Pewnie tak, więc jeśli ona jest matką to ojcem jest... Nie wiem kto xD
    A chce wiedzieć! Pisz pisz pisz! Rozdział faktycznie krótki i właściwie niczego konkretniejszego się po nim nie dowiedziałam. To, że znam matkę mi nie wystarczy, ja chce znać ojca! :)
    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnień Itachiego będzie więcej <3
      Kogo oboje szukają? Niedługo się wyjaśni ^^ I tak to były jej wspomnienia xD Oj tam! Wydaje mi się, że ojca idzie już odgadnąć xD
      Zresztą matka też jest ważna i na razie musi wystarczyć xD
      Za wenę dziękuje <3
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. JA JUŻ TO WCZORAJ PRZECZYTAŁAM, ale nie miałam możliwości skomentowania, nie lubię pisać komentarzy na telefonie.
    Oj Mordeczko, to był serio dobry rozdział!
    Co do ojca, podejrzenia nadal są, czasami je podtrzymuję czasami zmieniam, trzymasz nieźle człowieka w niewiedzy.
    A teraz to co Blue lubi najbardziej, okropne zboczenie, jestem chyba najgorszym typem czytelnika xD Bo chciałabym więcej, ale nie ode mnie to zależy xD
    KUPUJĘ TE SASUSAKU! BARDZO! O TAK!
    I co można? Można! Oczywiście, że można z Sasuke zrobić człowieka! A nie jakiegoś gbura! PRZYBIJ PIĄTKĘ ZEK!
    Aż mi się gorąco zrobiło jak to czytałam!

    Weny Kochana! I czasu i chęci i czytelników i komentujących!
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też często czytam na telefonie, ale pisać na nim komentarzy to za żadne skarby świata xD
      Cieszę się, że jednak rozdział nie wyszedł taki zły. Ahah mówisz? XD Sądziłam, że ojca już mi tu zdemaskujecie :D Niedługo wszystko wyjaśnię ^^
      Aj tam zaraz najgorszy typ czytelnika- bardzo dobrze! Ktoś musi takie leniwce jak ja poganiać do pisania xD
      Przecież Sasuke jest człowiekiem <3
      Jest trochę zrzędliwy, burkliwy czy oschły ale ma swoje powody! Jest ludzki i ma swoje uczucia ;3 Nie jest przecież posągiem :D
      Dziękuje ślicznie <3
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Nie wiem jak to robię,wciąż mam otwarte oczy XD Jest w sumie 23,czyli godzina,kiedy Wiktorka powinna już od dawna spać,a czyta sobie bloga. Mało tego,czyta bloga,który ewidentnie można dodać do kategorii Naruto OC. Coś,czego nienawidzi,bo ktoś może połączyć Itachiego z kimś innym niż ona sama.
    Ale kurde podoba mi się tutaj tak bardzo,że chcę to czytać. Troszeczkę się czasem gubię w czasie (trudno mi się skupić ) XD Ale to tylko mój problem,bo to absolutnie super pomysł.
    I kurcze,podoba mi się SasuSaku, scena w tym rozdziale rozczuliła mnie tak bardzo,że aż sama mam ochotę się przebranżowić XD
    Co do ojca tego dziecka,chciałabym żeby nie był to Itachi (który się tu pojawił za co już Cię kocham) XD
    Kochana,życzę ci weny przede wszystkim,bo chce jak najszybciej przeczytać kolejny rozdział !
    + podejrzewam,że niektórzy potrafią się domyśleć,kto jest ojcem tego dziecka,ale ja mam na tyle zmęczony mózg,że nie mam pojęcia XD
    + jak dodasz troszkę Madary to oddam ci moje serce,przysięgam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Skoro spodobało Ci się moje OC, a nie przepadasz za tym to nie pozostaje mi nic innego jak skakać z radości! :D
      Ach.. Tak, te SasuSaku jest dla mnie ważne, więc cieszę się, że odniosło pożądany skutek ;3
      Itachi pojawi się jeszcze wiele razy to mogę zapewnić :)
      A co do ojca dziecka... Niedługo, powinnam wyjaśnić wszystko xD
      Za wenę ślicznie dziękuję, przyda się, bo ciężko się zmobilizować żeby coś napisać przy takim upale :D
      Akurat tutaj pojawienia się Madary nie planuje ^^
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Nie mogę się doczekać aż dodasz nowy rozdział. Piszesz tak cudownie że aż rozpływam się. Dlugo juz nie bylo czegos az tak dobrego na blogach ff jak Twoje opowiadanie. Pieknie piszesz. Kocham Twoja tworczosc. Prosze kontynuuj :* Codziennie tu zagladam i nie moge sie doczekac ;)

    OdpowiedzUsuń

Przeczytałaś/eś?
Zostaw po sobie jakiś ślad!
Tobie zajmie to chwilę, a mi sprawi ogromną radość.