Rozdział VII

Z dedykacją dla Blue Bell 


Kusagare kilka lat przed wybuchem Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi

Od kilku minut siedzieli w ciszy na łóżku medyczki. Itachi wciąż miał zamknięte oczy, słysząc ciężki oddech białowłosej, która siedziała po jego prawej stronie, opierając głowę o jego ramię. Zdążył zauważyć, że z każdym razem używała coraz więcej chakry, by odsunąć go od krawędzi, na której nieustannie balansował. Jakikolwiek inny medyk nie posiadał takich pokładów, a Shikuroi była jedynie zmęczona. Kiedyś usłyszał, że marnuje na niego chakry tyle, co na leczenie małej wioski.
Dziś był skłonny jej uwierzyć. W jakiś pokrętny sposób była przeklęta, a on z premedytacją to wykorzystywał i jeśli miał być ze sobą szczery, to nie miał wyrzutów sumienia.
Dzięki niej żył. A to było najważniejsze.
- Więc? - zapytał cicho, ujmując jej dłoń.
Delikatnie przesunął kciukiem po konturach smoka, które na nowo zaczęły nabierać barwę czerni. Próbował już kilkakrotnie rozmawiać z nią na ten temat, ale jak dotąd bezskutecznie. Yuzuriha zbywała go, bądź z premedytacją ignorowała pytania, jakby nigdy nie padły z jego ust.
- Nie chcesz tego wiedzieć. - odpowiedziała cicho, jej głos brzmiał niepewnie.
Uchiha nie rozumiał, dlaczego ta młoda kobieta traciła pewność siebie, ilekroć zaczynał ten temat.
- Dlaczego? Przecież to nic nie zmieni. - zauważył.
Nie mogła sprawić, że nagle odsunie się od niej, jakby była siedliskiem zarazy. Nawet jeśli, on i tak umierał. Nic, co mu powie, nie zmieni jego zdania.
- Jestem przeklęta. Postrzegaj mnie jako medyka. Nie chcę, byś wiedział, co kryje się za znaczeniem smoka - wymamrotała.
Nie mogła mu powiedzieć. Nie chciała widzieć odrazy w jego oczach. Nie zniosłaby, gdyby patrzył na nią ze wstrętem z każdym kolejnym razem, gdy będzie miała sięgnąć do mroku po jego duszę.
- Ciężko o tym nie myśleć, zwłaszcza że ma on tak duże znaczenie - odparł, doskonale pamiętając, iż to tatuaż był przyczyną ich spotkania. To on i dziwna aura, jaka mu towarzyszyła, przyciągnęły jego uwagę.
- Shikuroi poświęcają dusze - westchnęła cicho, czując jak Uchiha się spiął.
- Słyszałem już o tych plotkach. Daj sobie z nimi spokój - mruknął dość ostro.
Nie wiedział dlaczego tak go to zdenerwowało. Zupełnie jakby chciała, spławić go jakąś zmyśloną wiele lat temu historyjką. Nie był naiwny. Nie wierzył w coś równie niedorzecznego.
- To nie plotki, Itachi. Shikuroi poświęcają swoje własne dusze. Jesteśmy przeklęci za to, że nasi zmarli nie mogą spoczywać w spokoju - odpowiedziała cicho i z lekkim wysiłkiem zmusiła się, by usiąść prosto.
Czuła się, jakby miała zaraz uciec. Tatuaż zdawał się łypać na nią swoimi oczyskami z wyraźną naganą ale zdawała sobie sprawę, że to tylko jej wyobraźnia.
Pierwszy raz zdradziła komuś tajemnicę dotyczącą jej klanu. Czuła się jakby zdradzała część sekretnych jutsu, które Shikuroi trzymali tyle lat w sekrecie.
- Co przez to rozumiesz? - zapytał, choć jego głos brzmiał zbyt spokojnie według niej.
- Władamy elementem mroku…- zaczęła z wolna nie wiedząc na ile może pozwolić sobie, by być szczera wobec Itachiego.
W pewien sposób było to sprzeniewierzenie się tym, którzy umarli. Tym, których poświęciła, by dalej żyć. Za każdym razem, gdy popełniała błąd i to smok musiał płacić za jej wybryki. Szybko pojęła, że nie ma serca robić im tego. Nie potrafiła się zmuszać, by patrzeć, jak po raz kolejny odchodzą.
- Zdążyłem już to zauważyć, twoja chakra jest zawsze ciemna. Zupełnie jakby pochłaniała światło - zauważył, spoglądając na medyczkę.
Nie pasowała mu na kogoś, kto z premedytacją mógłby wyrządzić komuś krzywdę. Za bardzo martwiła się jego stanem. Widział w jej oczach prawdziwy smutek, gdy zdiagnozowała jego stan.
- Wszystko miało miejsce przed Pierwszą Wojną. Hikari, założycielka mojego klanu zawarła pakt z mityczną istotą. Czarnym Smokiem, ostatnim ze swojego gatunku. Znalazła go na Górskim Cmentarzysku. Do dziś można znaleźć tam kości ogromnych stworzeń. Jednak to miało swoją cenę - westchnęła cicho.
Przeklinała dzień, w którym sama dowiedziała się prawdy. Plugastwie rozrastającym się za świetlaną dumą ich klanu. Była medycznym ninja, który z dniem swoich urodzin tkwił w szponach śmierci. Hikari przehandlowała dusze wszystkich Shikuroi.
- Jak wszystko - odparł Uchiha.
Nie spodziewał się, iż rozmowa na temat tatuażu będzie dla niej tak trudna. Sam niechętnie wracał myślami do swojego klanu, wiedząc doskonale jakie brzemię niesie ze sobą Sharingan.
- Smokom nie wolno zabić. Jesteśmy na tyle dumnymi stworzeniami, że nie posuniemy się do tak haniebnego czynu. Smoki żyją w zgodzie z naturą. Możemy z niej czerpać, ale nie mamy prawa niszczyć jej dzieła. W zamian za to żyjemy dłużej niż inni, nasze ciała są słabsze, a umysł łączy wiedzę wielu - wyrecytowała ponuro.
- Uważasz się za smoka? - zapytał, nim zdążył ugryźć się w język.
Niedorzeczność słów białowłosej sprawiła, że zaczynał się poważnie zastanawiać, czy przez te lata, aby nie zwariowała. Tyle czasu żyła sama izolując się od ludzi, po traumie jaką przeżyła. On sam popadł w szaleństwo, ale jego objawiało się zupełnie inaczej.
- Masz mnie za wariatkę - parsknęła urażona.
Wiedziała, że to, co mówi, zakrawało na absurd. Bełkot, ale było zbyt prawdziwe. Zwłaszcza jeśli samemu się tego doświadczyło. Słyszało głosy tych, którzy odeszli. Nosiło na barkach odpowiedzialność za ich istnienie.
Czując do siebie wstręt, wyciągnęła znienawidzony zwój. Wykonała pieczęć smoka jedną dłonią, patrząc jak runy zabezpieczające go, cofają się. Tylko ona mogła go otworzyć. Reagował na jej chakrę.
- Przeczytaj.
- Ale to zwój przywołania - zauważył Itachi biorąc, go do ręki.
Rozwinął go od niechcenia, nie rozumiejąc, w jakim celu miał to zrobić. Pobieżnie rzucił wzrokiem na zapisane słowa. Zaraz jednak poczuł się jakby, ktoś go uderzył, po plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Istniało niewiele rzeczy, które potrafiły doprowadzić go do takiego stanu. To nie był zwykły zwój przywołania, jak zakładał na początku. Kilkaset imion zapisanych krwią, każde nad podobizną smoka.
Palce bezwiednie rozwinęły dokument na sam początek, ukazując mu kontrakt, spisany przejrzyście, nienagannym charakterem pisma, lekko pochyłym.

Oddaję Ci swoją duszę, jak i w przyszłości zrobią to dzieci z mojej krwi. 
Po kres istnienia rodu, który
przyjmie miano Shikuroi na Twą cześć. 
Jak i dalej, dopóki krew nasza będzie istnieć.
Wyrzekam się umiejętności ataku, 
w zamian otrzymując dostęp do medycznej wiedzy.
Wyrzekam się brać udział w wojnach, w zamian chroniąc naturę.
Wyrzekam się wszystkiego, co ludzkie, w zamian przyjmując smoczą naturę.
W imię Twego poświęcenia przyjmuję zasady Twego rodu. Me rany tylko inna krew uleczyć
może. Życie, choć zgasło, nie może odejść, zanim nie dopełni swego obowiązku.
Zakazanym jest oddać swój oddech za życia.
Z własnej woli zgadzam się zostać poślubioną Czarnej Śmierci,
ostatniemu żyjącemu smoku.
Hikari Iriye z Wioski Trawy.

Rok po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi

Nie spał, przyzwyczajenie było silniejsze, mimo iż tak dawno został rozdzielony z Shukaku. Bezsenność była jedynym śladem po Piaskowym Demonie. Czasami miał ochotę iść do medyków i znaleźć jej przyczynę, a innym razem sentyment mu na to nie pozwalał. Dziś uznał to za swego rodzaju talizman.
Właśnie dzięki temu, nie przegapił sceny rozgrywającej się pod osłoną nocy. Stał na jednym z dachów, obserwując Sakurę i byłych towarzyszy Sasuke.
Zabrakło mu słów. Miał ochotę odpłacić im za to kłamstwo. Wiedzieli, że jest ich sojusznikiem. Do tego był przywódcą Wioski, która została zaatakowana przez shinobi z Liścia.
Czuł się jak głupiec.
Naruszyli warunki pokoju, do tego łgali, jakby nie był Kazekage. Miał pełne prawo zerwać wszelkie traktaty łączące ich Wioski. Nie robiło się czegoś takiego. Nie osobom, które z fałszywym uśmiechem nazywali przyjaciółmi.
Wściekłość zalała go, wypełniając po brzegi. Oczy w skupieniu śledziły kobiecą postać, która biegła uliczkami Konohy, niosąc chłopca. Dziecko, którego miało tu podobno nie być.
Podążył jej śladem. Nie uważał jej za żadne wyzwanie. Pragnął dorwać domniemanego Uchihę i raz na zawsze wyjaśnić tę sprawę. Tym razem na swoich zasadach.
*
- Sasuke - Yuzuriha zatrzymała się nagle, opierając dłoń o drzewo.
Nie miała aż takiej kondycji jak mężczyzna, mimo iż najwyraźniej od dłuższego czasu był w ciągłej podróży. Do tego zauważyła, że Uchiha co jakiś czas zerka na nią nerwowo.
- O co chodzi? - zapytał.
Kobieta ewidentnie nie wyglądała na medyczkę. Do tego zdawała się być słaba. Nie rozumiał, dlaczego Shikuroi mieliby wywoływać taki strach, skoro ona ledwo za nim nadążała. Ukrywała coś? Cały czas brakowało mu informacji.
Zbyt mało o niej wiedział.
- Ty mi powiedz. Cały czas mnie obserwujesz, jakbym miała wbić ci kunai w plecy. - zauważyła nieco oschle.
Miała ochotę parsknąć śmiechem. Absurd tej sytuacji przypominał jej tak bardzo Itachiego. Początki ich znajomości, gdy za każdym razem traktował ją nieufnie, mimo iż nie dała mu ku temu powodu.
- Nie wyglądasz na medyka. Nie wyglądasz na swoje lata. - odparł, gromiąc ją wzrokiem.
- Nie masz powodów, by mi ufać? - zapytała spokojniej.
Zastanawiała się, skąd w ogóle wiedział, gdzie jej szukać. Akihito nie był w stanie, by udzielić mu informacji. Owszem, wszyscy starsi wiedzieli, gdzie była siedziba jej klanu, ale wątpiła, żeby jej tam szukali. Od lat nikt o tym nie pomyślał. W dodatku mieszkańcy Trawy chronili jej samotnie i wiedziała, że stał za tym Itachi.  Zresztą sam jej o tym powiedział.
Mieszkańcy Kusa, wiedząc płaszcz Akatsuki bali się o własne życie. Uchiha pojawiał się co jakiś czas, zupełnie ich ignorując, co wprawiało ich w osłupienie. W końcu przy jednej z ostatnich wizyt uciął sobie krótką pogawędkę ze starszym z dziewiątego okręgu.
To wtedy została wiedźmą, mieszkającą w ruinach Shikuroi. Do dziś nie miała pojęcia, czy użył na tych biedaków genjutsu, czy ci tak przerażeni uwierzyli w każde jego słowo.
- Owszem, nie mam pewności, że jesteś tą, za którą się podajesz - stwierdził Sasuke.
Nie potrafił wskazać, czemu był nieufny. Skąd brało się jego uprzedzenie. O ile łatwiej by mu było, gdyby Itachi nie zataił tego wszystkiego. Wciąż zresztą nie potrafił zrozumieć, co nim kierowało.
- Nie powiedział ci o mnie - westchnęła ciężko.
Mogła się tego domyślić.
Przywiązanie jest ograniczeniem samego siebie.
Słowa, wypowiedziane przez mężczyznę tyle lat temu, tkwiły w niej gdzieś głęboko. Co rusz przypominały jej, że uczucie, którym go darzyła, było jednostronne. Mimo to pielęgnowała je w sobie.
- Nie. Nie miałem pojęcia o tobie ani o waszym dziecku - odparł, widząc jak przez twarz Yuzurihy przemknął smutny uśmiech.
- On również nie wiedział, że zostanie ojcem - powiedziała cicho.
Shikuroi sięgnęła do kieszeni, ukrytej w obi, wyciągając jedną z łusek. Spędziła nad nią wiele godzin. Chakra, która w niej umieściła, zawierała wspomnienia związane z Uchihą. Chciała ją zachować, niczym najcenniejszy skarb, by mieć pewność, że to było prawdziwe. Gdy jej wspomnienia zaczną blednąć, mieć dowód. Chciała mieć możliwość pławienia się w cierpieniu raz jeszcze. Świadomie móc pogrążyć się w bólu, jeśli tylko zechce, jeśli kiedyś by zapomniała.
- Weź to. - Kobieta podała mu czarną łuskę, po czym wykonała kilka pieczęci, pozwalając by chakra zebrana w niej, wniknęła w głąb ciała Sasuke.
- Zaskoczony? - zaśmiała się cicho.
Szok na twarzy Uchihy był czymś, czego się nie spodziewała. Przecież znał Itachiego w podobnym stopniu co i ona.
- Więc.. Ty i on? - wyrzucił z siebie.
- Tak. Nie byliśmy parą zakochanych, trzymających się za ręce.
- Wykorzystałaś go - zauważył.
- Tak jak Itachi mnie - odparowała, kręcąc głową.
- Otacza ją ciemność, Sasuke. Nie oczekuje wybaczenia.  - wypowiedział w końcu słowa, które tyle czasu nie dawały mu spokoju.
Teraz już wiedział, że to nie jego wybaczenia szukał starszy Uchiha, a Shikuroi, którą porzucił. Zagrał do końca swoją rolę shinobi ignorując uczucia. Ignorując fakt, iż ta kobieta, mogła ukoić jego serce.
- Podarowałam mu swoją duszę, umarłam już raz tam razem z nim, powinien wiedzieć, że wybaczyłam mu wszystko. - odpowiedziała, a na jej ustach zagościł czuły uśmiech na wspomnienie tego jedynego.
Złamała wszelkie zasady klanu.
Oddała mu swojego smoka.
Była przeklęta.
- Możesz określić, ile zostało mi czasu? - z jego ust w  końcu padło pytanie, które nie dawało mu spokoju od lat.
Musiał to wiedzieć. Poświęcił temu zbyt wiele, a wiedział tyle, co nic. Poza tym, że nawet Shikuroi nie była w stanie wyleczyć Itachiego. Jeśli jego los był już z góry przesądzony, to chciał go wykorzystać, spożytkować z myślą o kobiecie, która czekała na niego.
- Nie jesteś chory. - Yuzuriha wypowiedziała te słowa zaskakująco lekko.
Zdawała sobie sprawę, iż Uchiha nie takiego wyroku się spodziewał. Spoglądał na nią z niedowierzaniem, przyswajając to, co usłyszał. Czuła, że był zdeterminowany, by walczyć o każdy dzień, nawet jeśli miałby zawrzeć sojusz z samym diabłem. Nie, on był na to gotowy, a ona roztrzaskała właśnie złudzenie, w które tak długo wierzył.
- Jak to? - Z jego zaciśniętego gardła ledwie wydobył się głos.
Uczucia kłębiące się w nim próbowały przerwać tamę chłodu, na co nie mógł pozwolić, nie teraz. Nie, gdy mieli jeszcze coś do zrobienia. Nie, jeśli chciał wyładować swą wściekłość na osobie, tak ważnej dla Itachiego.
- Nie jesteś chory - powtórzyła - obciążony był jedynie Itachi. To rzadkie schorzenie. Nie mogłam wyrwać go z objęć śmierci, skoro sam chciał znaleźć się w jej ramionach. Mikroskopowe zapalenie naczyń sprawiało, że rozpadał się od środka. A Sharingan tylko wszystko przyspieszał. - Wyjaśniła, nie patrząc na niego.
Gdyby Itachi tylko chciał... Żyłby do dziś, ale jej słowa nie miały znaczenia. Nie była na tyle ważna. Nie mogła przeskoczyć jego poczucia obowiązku wobec Wioski, czy Sasuke.
Była narzędziem, przydatnym. On zaś spełnił jej zachciankę. Zupełnie nieświadomy, że go wykorzystała, mając jeszcze jeden sekret na sumieniu,
- Nie umrzesz tak nagle, jak on. - wyszeptała cicho, ruszając przed siebie.
*
Unik   
Jej ciało wykonało ruch, bezwiednie nim zdążyła zrozumieć, że shinobi ścigający ją nie jest przyjacielem. Z początku sądziła, iż Sakura wysłała go za nimi. Dopiero teraz zrozumiała jak bardzo się pomyliła.
Kunai mający trafić ją bądź dziecko, wbił się w jedno z drzew przed nią.
Zatrzymała się gwałtownie, odwracając przodem do przeciwnika. Podrzuciła chłopca, łapiąc go pewniej, nie tracąc czujności.
- Dlaczego mnie ścigasz? - krzyknęła, cofając się, by znaleźć się na małej polanie.
Czuła się lepiej na otwartej przestrzeni, niż gdy wróg mógł chować się za każdym drzewem, choć mogła i tak wyczuć jego chakre. Była jednak zmęczona.
Nieustanna podróż robiła swoje, dotarli do Konohy w kilka godzin. Narzucili szaleńcze tempo, bo on poprosił ich o to, a nie mogli zostawić przyjaciela w potrzebie.
- Chłopiec. Ścigam jego nie ciebie. Jest Uchihą, który zaatakował granice Suny. - Dobiegł ją chłodny głos.
Wyłonił się, pewny siebie, a jego chłodne oczy mierzyły jej sylwetkę. Widział w niej swoją ofiarę. Starła mu na drodze, do upragnionej zdobyczy.
Istoty, która nic mu nie zrobiła. Dziecka nieświadomego zagrożenia, będącego już w objęciach śmierci. A Karin nie zamierzała oddać małego Uchihy tak łatwo.
- I co z tego? Od kiedy sam Kage ugania się za dziećmi? - rzuciła.
Z obawą obserwowała piasek, wirujący wokół niego. Mogła jedynie unikać jego ataków. Grać na zwłokę, czekając na pomoc.

~*~

Uff w końcu! Myślałam, że się poddam bo formatowanie tym razem zupełnie mnie nie słuchało :x Wybaczcie, że tak długo, ale mam pewne rodzinne problemy, które są w tym momencie najważniejsze.
Mam nadzieję, że mimo tak długiej przerwy ktoś tu jeszcze ze mną został ^^
Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. Och, nic się nie martw długimi przerwami - jakby nie patrzeć życie ma pierwszeństwo ;) Niemniej bardzo się cieszę z nowego rozdziału <3. Przeczytałam jakoś zaraz po wstawieniu, ale dopiero dzisiaj miałam chwilę na napisanie komentarza...
    Yuzuriha i jej klan to szalenie ciekawa sprawa, serio. Ten kontrakt ze smokiem jest niezwykły, bo niby zwój przywołania, a jednak cena za pakt znacznie przekracza takie normalne kontrakty z summonami. Swoją drogą, zawsze dziwiło mnie jak taki bohater/bohaterka może mieć w sobie tyle tupetu, by w swoje przyrzeczenia i pakty mieszać przyszłe pokolenia...
    Biedny Sasuke, spędził ostanie lata na umartwianiu się nad tym ile czasu mu zostało zanim choroba, która wyniszczyła jego brata, zacznie pożerać i jego. Może właśnie przez te obawy nadal jest taki... wyobcowany? Może teraz, wiedząc, że nie zachoruje zacznie budować obie jakieś życie pośród ludzi?

    Itachi i Yuzuriha jak zawsze bardzo mi się podobali razem. Ich związek to taka mieszanina tajemnicy i intymności.

    Karin kontra Kazekage - to dopiero będzie ciekawe! Serio, nie wiem jak to robisz, ale Twoja Karin mnie totalnie kupuje <3
    Ciekawa jestem jak to rozwiążesz, bo Gaara nie da się ani łatwo spławić, ani przekonać. Nie łatwo też będzie z nim walczyć.
    Czekam na kolejny rozdział :*
    Ogrom weny przesyłam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ostatnio życie nie chce mnie oddać i ciągle coś mam na głowie :x
      Tak, ten kontrakt miał wysoką cenę, ale jak widać Hikari była gotowa poświęcić wszystko dla niego. A że przy okazji ściągnęła to na przyszłe pokolenia, to już drobny szczegół, którym się nie przejęła :D
      Aw tu masz rację! Sasuke cały czas podróżował i szukał jakiś informacji na temat choroby brata i tego, czy on również tak szybko umrze. Teraz może być już spokojniejszy.
      Ach miło mi! Relacja tej dwójki jest dość inna ale na swój sposób mnie to zawsze urzeka :D
      Bo ja lubię Karin xD Nie umiem pokazać jej inaczej xD Ale ciesze się, że podoba Ci się jej kreacja w moim wydaniu <3
      Ach, Gaara jest uparty więc to z pewnością będzie ciekawe :D

      Usuń
  2. Jak ja to zobaczyłam, to aż oniemiałam! Tak mi się miło zrobiło! Dziękuję Ci Kochana ♥♥♥

    Ale do konkretów. Ja strasznie, ale to strasznie uwielbiam takie sceny jak ta pierwsza - związane z lekkim dotykiem, taką niby bliskością. To na swój sposób jest bardzo uzależniające i pochłaniające.

    Później to mnie pochłonęło. I Sasuke i ta dziewczyna o matko... w tej scenie było coś, co mnie tak chwyciło i bam! Nie puści. To jak ona powiedziała zakochani bla bla to ja myślałam, że ona sobie kpi, w sensie tak przedrzeźnia.

    Jenyyy tak szybko mi to przeleciało, że o matko!
    Martwię się o Sasuke. No strasznie i jestem ciekawa, co dla niego przygotowałaś. Bo może właśnie ta rozmowa da mu trochę do myślenia i zmieni swoje nastawienie do świata czy coś.

    Chciałabym napisać, że za krótko, ale no kurde jak sobie bardziej pomyślę - to jest idealnie. Chwila i przeczytane. Tak jak lubię. Z resztą, kto mi broni przeczytać sobie całą historię jeszcze raz, gdy już ją zakończysz? :D
    Achh... Ulotne Szepty wciągają, pochłaniają i zachwycają.
    Tyle w temacie.
    Czekam ♥
    Zachwycam się ♥
    Buziam ♥
    I dziękujam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie ma za co Blue! <3 Ostatnio musiałaś znieść moje marudzenie i w ogóle także musiałam! :D
      Aww ja też lubię takie sceny xD Pisze się je wyjątkowo przyjemnie :D
      W sumie Yuzuriha nie lubi mówić o tym co ją łączyło z Itachim. Ba, to że pokazała swoje wspomnienia Sasuke to cud xD
      Bo nigdy tak naprawdę mu nie powiedziała o tym co do niego czuła xD
      Ach, co dla niego przygotowałam? Jeszcze kilka rzeczy, które nieco go zmienią xD
      Ahahah ja ją już tyle razy czytałam od początku, że chyba znam ją na pamięć xD Musiałam przypomnieć sobie wszystkie rzeczy, które były do wyjaśnienia :D
      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Hej, hej~! ;*
    Jestem, nadrobiłam i mam nadzieje, że zdołam przelać w komentarz każdą rzecz, która mnie zaintry9gowała, bo, cholera, zajebiste ro jest, żal mi, że nie znałam się z tą historią od początku, a teraz się ona kończy… :( Dajnie napisać historie do końca, ale to mimo wszystko takie smutne, 100x bardziej dla czytelnika!

    Najpierw skomentuje pisanie <3 jest bardzo lekkie, idealnie zbalansowane w opisach vs dialogach, dzięki czemu po prostu chce się czytać taki ładny tekst :D w ogóle masz bardzo ładny zasób słownictwa i to strasznie zachwyca :D np. tytuł – ulotne szepty – no jeju, to tak ładnie brzmi %% Ty idź pracuj i wymyślaj teksty di reklam, przestałyby być takie żałosne :P teraz by się człowiek zachwycał ładnymi-mądrymi, polskimi wyrazami *o*

    A teraz kilka słów o fabule, wspaniała! Bardzo ciekawy pomysł przedstawiłaś :D i dałaś Itasiowi dziecko, o mój boziu, jaram się :D skoro Kishi ich zabił w mandze, to mógłby pobłogosławić akasi dziećmi! Oj tak. Bardzo mi się to podoba, tylko czemu mam wrażenie, że coś się sypnie i nie będzie happy[ endu? :<
    Obym się myliła ;)
    Rozwaliło mnie w tym rozdziale, jak Sasuke był niejako zawiedziony, że nie jest śmiertelnie chory xD no naprawdę to „przykre” ;) niemniej jest kochany w tym byciu dobrym wujkiem ^^ gdy tamten nastolatek gadał mu o wiedźmie, to sam się zadeklarował, aby mu zapłacić :O No niesłychane :O diametralna zmiana :D
    Jak ci wspominałam, zauważyłam podczas czytania pewnej sceny chrapkę na Itachi x Konan i wiesz… CZYTAŁABYM :O Serio, to mogłoby być ciekawe – Ona cierpi, bo Yahiko nie żyje, a podobizna Paina do niego dodatkowo ją rani, Nagato zaś twierdz, ze to ku jego pamięci więc niech mu nie zawraca dupy :P niedługo potem zjawia się Itachi i… - *____* no ej, weź to napisz <3
    Gaara przesadza…I Tsunade… no kaman ten cały przeklęty klan i tak nie robi krzywdy innym, tylko samym sobie ;) Ja nie wiem, podwładni będą zachwyceni, że K:azekage zabił dziecko, mhm! Ja nie wiem, mega przewrażliwiony jest – pewnie skutki bezsenności ;)
    No i się przyczepie jednej kwestii, nie o Izumi chodzi to Kishi i ini wprowadzają w błąd, ale jak wiesz, jestem bardzo wyczulona na NH <3 a tuNaruto kiedyś tam powiedział, że Hinata czeka na niego z obiadem - nie wiem… ona mu gotuje? Mieszkają razem? :P bo akcja dzieje się rok po wojnie, a np. wydarzenia z The Last dzieją się 3 lata po, więc nie są jeszcze razem ;) – ekspert od NH, Soli xD

    Chyba to wszystko, jak coś to zapytam na social media xD
    Trzymaj się ciepło! Weeeeeny~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie Soli! Będą jeszcze inne historie :D I cieszę się ogromnie, że Ci się podoba! <3
      Matko nie chwal mnie tak, bo się zarumienię! Ale dziękuję ślicznie - jak to pierwszy raz przeczytałam to moja pisarska samoocena poszła tak w górę, że później będziesz mnie na ziemię sprowadzać! xD
      No właśnie chciałam mu dać dziecko, bo tak kurcze wszyscy umarli, a Itachi to już w ogóle... Razem z Gaarą stanowią moją słabość xD
      Twoja intuicja Cię nigdy nie zawodzi xDD
      Mówisz? Hym... może pomyśle o tym :D
      Wiesz, że sami sobie robią krzywdę to nikt inny nie wie xD Ściśle strzeżona tajemnica xD Fakt przesadzają, ale ktoś zawsze taki się znajdzie xD Gaara ewidentnie za mało śpi i później odbija się to na jego decyzjach xD
      Ach z tym obiadem! xDDD W sumie nie wiem xD Równie dobrze mógł być zaproszony na obiad do Hyuga xD Albo tak palnął, bo musiał iść za Sakurą :D
      Ale dobrze wiedzieć, bo szczerze akurat tam nad czasem nie myślałam xDD Ogarnąć całą resztę już było ciężko :D
      Wenę zawsze przygarnę <3

      Usuń

Przeczytałaś/eś?
Zostaw po sobie jakiś ślad!
Tobie zajmie to chwilę, a mi sprawi ogromną radość.